|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Olinka
Ekspert
Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 1680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:32, 08 Paź 2009 Temat postu: kastracja raz jeszcze- nie zawsze jest idealnie |
|
|
Długo już tu do Was nie zaglądałam(praca na zmiany +dużo dodatkowych zajęć i na forum czasu dużo, dużo mniej:( ) ale ten przypadek kastracji Freda chciałam opisać ku przestrodze.
Długo się nad tym zastanawiałam. Czytałam o przebytych kastracjach opisanych tutaj na forum. rozmawiałam z lekarzami i po 6 miesiącach "chodzenia" z tematem zdecydowałam się. Powodów było kilka: Fred nie jest psem rodowodowym, ma dysplazje, praca w ostatnim czasie na spacerach była niemal niewykonalna, wąchanie takie, że za nic nie mogłam go ruszyć, sporadyczne ucieczki, wyrywanie mi barku, nienawiść do niektórych psów również występowała, a pomyśleć, że jeszcze tak niedawno na widok yorków chował się za mnie.
Przechodząc do sedna zabieg odbył się 25 września. W klinice o której miałam bardzo dobre zdanie... ale się przeliczyłam. Gdy przyszłam po psa wszystko niby było dobrze. Pytałam się czy dostanie jakiś antybiotyk. Dowiedziałam się, że nie ponieważ wszystko przebiegło zgodnie z planem bez komplikacji. Trochę mnie to zdziwiło ale może tak ma być. Moszna była bordowa i bardzo opuchnięta. Niby miało szybko zejść. Kołnierz dostał tylko szkoda, że za mały. Gdy byłam z nim w weekend to jeszcze pilnowałam ale w poniedziałek musiałam iść do pracy. Był jakieś 5h sam no i się dorwał. Do szwów nie sięgał ale moszna była wylizana i chyba jeszcze większa niż po samym zabiegu. Kołnierz ledwo się już trzymał. Postanowiłam, że następnego dnia pójdę do kliniki po nowy tym razem większy. Wysłałam przyjaciółkę bo ja byłam w pracy, kupiła i ja myślałam, że będzie już lepiej. Wieczorem odebrałam... chce założyć i na długość dobry ale z szyi spadał. Przed 21 pobiegłam do tej przychodni powiedziałam jaka jest sytuacja. Napomknęłam również, że po zabiegu założony miał zły kołnierz. W tym miałam dorobić dziurki i go założyć. Poprosiłam o zastrzyki przeciwbólowe bo wyraźnie było widać, że go boli. Opowiedziałam całą sytuację, powiedziałam, że za ładnie to to nie wygląda, że coś się sączy. Dowiedziałam się, że jeśli nie będzie tego lizać to wszystko będzie dobrze i na kontrole mam przyjść tak jak było wyznaczone czyli 3 października.
Gdy 3 października pani chirurg, która przeprowadzała zabieg zobaczyła w jakim jest stanie to była hmmm(jakiego słowa użyć) zaskoczona? Zdziwiona? Na całe szczęście szwy były nie ruszone ale moszna była w fatalnym stanie. W końcu dostał antybiotyk, jeszcze jeden lek, zastrzyki przeciwbólowe. W poniedziałek mieli zadecydować czy będzie potrzebny kolejny zabieg, a mianowicie wycięcie moszny!! Bo według tej pani był uczulony na nić którą podwiązane są nasieniowody.
W poniedziałek gdy miał wszystko czyszczone okazało się, że wdaje się martwica!! Miałam iść wczoraj. Jeśli by było tak samo to zabieg odbyć miał się dziś.
Cały czas miałam wrażenie, że panuje tam zmowa milczenia nikt nie chce się przyznać, że zabieg został źle wykonany. A w klinice widziało go przynajmniej 5/6 osób. Dlatego w między czasie udałam się na inne konsultacje. Mojego chłopaka mama dzwoniła do kolegi, który jest weterynarzem i od samego początku mówił, że jemu to się nie podoba. We wtorek pojechałam do innej kliniki. Wzięłam leki które brał, zrobiłam zdjęcia aparatem. Powiedział, że wg niego to nie żadne uczulenie tylko był zaszyty "na ślepo" i że w środku zbiera się płyn. Wczoraj pojechałam już z psem.
W moszne wsadził igiełkę- trysnęła krew ale coś się zapchało. Zrobił troszkę większe nacięcie. Jak zobaczyłam co z niego wylatuje to zrobiło mi się słabo. Pełno skrzepów, które zaczął wyjmować przez tą dziurkę, a tryskało jak z fontanny. Kubek tych wszystkich płynów to był spokojnie, jak nie lepiej. Widać, było jak to Fredowi przyniosło ulgę.
Jak widać zbyt dokładnym szyciem również można zrobić krzywdę, a do tego najprawdopodobniej nie wszystko było dobrze podwiązane i tak mu tam skapywało.
Antybiotyk dostaje w dalszym ciągu, jakiś jeszcze jeden lek. Dostał 2 zastrzyki w tym moczopędny więc wczoraj byliśmy na lataniu siusiu.
Od razu widać jak pies odżył. A w kołnierzu to przynajmniej jeszcze tydzień.
Pieniędzy wydałam sporo, nie mogę pracować na pełen etat. W tamtym tygodniu zrywałam się po 2h, a w tym wzięłam 20 godzin bezpłatnych i pracuje na 1/2 etatu. A najgorsze to cierpienie psa.
Do kliniki pójdę opowiem właścicielce całą sytuację ale jeszcze nie dziś. Nie wiem co mi to da ale może będzie mi lepiej.
Dostawie zdjęcia zobaczycie jak to wyglądało 2 dni temu. Szkoda tylko, że nie zrobiłam zdjęć w najbardziej kryzysowym momencie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
monia&vero
Ekspert
Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 2672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:53, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wiele już czytałam o kastracjach i większość ludzi raczej pozytywnie się wypowiada... są jednak takie przypadki jak Twój... to mnie właśnie przeraża i dlatego Verek zostanie z jajkami...
Trzymam kciuki za Fredzia i aż mi się płakać chce jak sobie wyobrażę, jak to psisko musiało cierpieć brrrrr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monina&Breguś
Ekspert
Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 1606
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielka Brytania Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:53, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Niezły bałagan! Biedny pies,tyle ile mogę powiedzieć...
Cieszę się jednak że byłaś osobą trzeźwo myślącą i nie wierzyłaś ślepo w każde słowo weta/poradziłaś się innego.Efekt tego taki że pies się obył bez kolejnej operacji i większego cierpienia.
Może to i dobrze że wtedy nie dostał tych antybiotyków,mogły by one ''przytuszować'' to co się działo złego z moszną.
Teraz miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze i Fredzio szybko wróci do pełni sił
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata_Emi
Rutyniarz
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 647
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 15:53, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Przykład Fredka pokazuje, jak ważny jest (w przypadku jakichkolwiek zabiegów) wybór dobrego, sprawdzonego i zaufanego specjalisty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monina&Breguś
Ekspert
Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 1606
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wielka Brytania Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:58, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ale i czasami ten dobry,zaufany specjalista może nas posłać z torbami.Póki zajmuje się problemami z którymi jest łatwo się uporać,gra gitara,ale kiedy coś się dzieje nie tak -zawyczaj umywają ręce.
Ja wiem o takim przypadku w którym to wet chciał psu czyścić/skrobać zdrowe,czyste oko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
saida
Przyjaciel forum
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3033
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sosnowiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:00, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Agata_Emi napisał: | Przykład Fredka pokazuje, jak ważny jest (w przypadku jakichkolwiek zabiegów) wybór dobrego, sprawdzonego i zaufanego specjalisty. |
dokładnie, ja przed decyzją o kastracji pomimo, iż mamy fantastyczną panią weterynarz, zdecydowałam że zabieg będzie przeprowadzony w klinice, która jest w innym mieście ale wiem, że pracują tam dobrzy specjaliści, którym można zaufać.
Co nie wyklucza, że takie przypadki jak opisała Ola zdarzają się i pewnie będą zdarzać ...
Olu współczuje tych przeżyć, stresu, nerwów i bólu Fredzia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewa&Duffel
Przyjaciel forum
Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 4961
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:00, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Współczuję przeżyć, Fred musiał się nieźle nacierpieć
No niestety weci zdarzają się różni, nawet ci najlepsi mogą coś spaprać.
Ja też się bałam przed kastracją Duffla, mimo iż przeprowadzał ja znajomy wet, kolega mojej mamy. Na szczęście obyło się bez komplikacji.
A najgorsze jest to, że weci czasem nie chcą się przyznać do błędu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olinka
Ekspert
Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 1680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:24, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Co do tej kliniki to ja miałam o niej bardzo dobre zdanie. Piękny, duży budynek, całodobowa, dobry sprzęt, duże sale, ładny szpital, dużo lekarzy. Chociaż ostatnio miałam wrażenie, że idą na ilość, a nie na jakość. Widać różnicę w przeciągu ostatnich 5 lat. Klinika bardzo się rozwinęła ale chyba nie poszli w dobrą stronę.
Wiecie co ja rozumiem, że mogą być komplikacje po tego typu zabiegach szkoda, że na Freda trafiło no ale trzeba być na to przygotowanym. Przykro jest mi z innego powodu. Nie przyznali się do błędu, idą w zaparte i chcieli go narazić na kolejne cierpienie.
A teraz zdjęcia.
Moją biedna mordka
[link widoczny dla zalogowanych]
A wyglądało to tak
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Zaraz po usunięciu tych skrzepów wyglądało tak
[link widoczny dla zalogowanych]
Dziś jest jeszcze lepiej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kesse
Przyjaciel forum
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 11852
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dolny śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:30, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Współczuję Wam tego co przeszliście, szkoda że częsciej nie byłaś na forum , bo są zdjecia innych osób i na pewno szybciej by Cie to zaniepokoiło. A klinikę zapewne będziesz omijać szerokim łukiem, na Twoim miejscu zażądała bym zwrotu kosztów za drugiego weta, który "poprawiał" po klinice.
Pozdrawiam Cie i mam nadzieje ze psiak szybko wróci do formy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olinka
Ekspert
Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 1680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:36, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wiesz Ewelinko ja wchodziłam na forum oglądałam zdjęcia tylko, że nie logowałam się. Wiedziałam, że wygląda to źle i nie powinno tak być. Sygnalizowałam to, chodziłam do przychodni a oni cały czas wmawiali mi, że to uczulenie na nici... normalnie idzie się załamać.
Do tej cholernej przychodni pójdę ze zdjęciami. Nie wiem czy coś wskóram ale za szybko się nie poddam.
A jeśli chodzi o koszty to:
Sam zabieg: 180zł.
Nowy kołnierz: 40zł
Zastrzyki przeciwbólowe dwa: 16zł
Proszek do zasypywania+woda utleniona: 25zł.
Sobotnia wizyta i antybiotyk: 65zł
Wczorajsza wizyta:50zł
Do tego jutro kolejną porcje leków kupie. Żeby było taniej to recepty wypisuje mi normalny czyli ludzki lekarz żebym zniżkę miała.
Po drodze pewnie jeszcze coś się urodzi i jeszcze jedna wizyta u weta.
Ale mimo wszystko to nie jest najważniejsze, najważniejsze żeby wszystko mu się wygoiło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Olinka dnia Czw 19:47, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kesse
Przyjaciel forum
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 11852
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: dolny śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:40, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wiem na ile jesteś odważna , ale ja bym wspomniała coś o sile internetu i że mam wielu znajomych psiarzy.. od ust do ust... tylko musisz pogadac z jakimś kierownictwem... a i mozesz tez wspomniec o znajomym w lokalnej gazecie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olinka
Ekspert
Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 1680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:50, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Na rozmowę idę do właścicielki. Zobaczymy jak się potoczy. Nie dam się zbyt łatwo zbyć. Relacje ze spotkania na bank opiszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Magda&Fado
Ekspert
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 2610
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:00, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ja bym tak tego nie zostawiła i nawet nie chodzi już o koszty, ale jak można doprowadzić do czegoś takiego
wiem czasami szkoda nerwów, ale ja faktycznie udałabym się do jakiegoś kierownictwa( właściciela kliniki) i poinformowała o tym fakcie.
Przecież ten wet nie robił tego pierwszy raz w życiu, co on nie widział co się dzieje!!!wydaje mi się że antybiotyk daje się zapobiegawczo po każdym zabiegu.
W każdym bądz razie życzę wam wszystkiego najlepszego, żeby Frodzik szybko wyzdrowiał. Wymiziaj go od nas
Andzela to Homercio też jest wykastrowany Chyba coś przeoczyłam hmm...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olinka
Ekspert
Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 1680
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:04, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Magda&Fado napisał: | wydaje mi się że antybiotyk daje się zapobiegawczo po każdym zabiegu. |
Mnie też tak się wydawało no ale to wet wie lepiej...
Fredzio miziany jest od dwóch tygodni bardzo, bardzo dużo. Żeby chociaż troszkę mi przebaczył... jak widzi,że zbliżam się do jego tyłu nawet jak tylko przechodzę to już warczy. Sama to nawet nie jestem w stanie polać mu tego wodą utlenioną.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Olinka dnia Czw 20:07, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
artur i beata
Glob.Moderator
Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 2696
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wałbrzych Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:18, 08 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo współczujemy Fredziowi i Tobie wyobrażam sobie co przeszliście. Najgorsze jest to że człowiek idzie ze zwierzakiem do weterynarza nie do piekarni a jak już często się przekonałam to nasza czujność a nie lekarzy ratuje im życie i zdrowie.Trzymamy za Was kciuki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|